0
orchidea04 3 lutego 2019 15:10
Walencja nigdy nie była na mojej liście "must see", ale gdy znalazłam bilety za €10 RT uznałam, że może jednak warto. Długo się nie zastanawiając kupiliśmy bilety, zarezerwowaliśmy zakwaterowanie (https://www.airbnb.com.mt/rooms/15856748? - polecam) i zostało nam czekać na dzień wylotu.

Sobota 26.01 - dzień 0

Z Malty wylecieliśmy o 14:55, natomiast w Walencji wylądowaliśmy 20 min przed czasem - o 17:00. Pomyślałam, że tego dnia kupimy tylko bilety jednorazowe na metro, a 10cio przejazdowe na metro+autobus następnego dnia i tak też zrobiliśmy - kupiliśmy więc bilety za €3.90 i pojechaliśmy. 15 minut później znaleźliśmy się na stacji Av. del Cid. Wejście do metra znajdowało się dosłownie tuż przy wejściu do naszego budynku. Powitał nas ojciec naszej gospodyni (jako, że gospodyni nie mieszka w Walencji), który raczej średnio mówił po angielsku (a my po hiszpańsku potrafimy powedzieć hola)m ale jakoś się dogadaliśmy.
Po zakwaterowaniu wybraliśmy się na zakupy - znaleźliśmy duży supermarket dwie ulice dalej. Kolację zjedliśmy w restauracji, którą poleciła nam nasza gospodyni, 5 minut od mieszkania.

Niedziela 27.01 - dzień 1

Jak wspomniałam wcześniej, chcieliśmy kupić bilety 10-cio przejazdowe na metro+autobus, ale w automatach biletowych na stacji metra takich nie ma (o czym też przeczytałam na forum). Próbowaliśmy w lokalnych sklepikach ale nigdzie nie udało nam się ich dostać. Byliśmy odsyłani do kiosków, ale te były zamknięte. Poddaliśmy się i zdecydowaliśmy się kupić bilet w obie strony z nadzieją, że może w centrum znajdziemy coś otwartego - nie znaleźliśmy (bo niedziela). W każdym razie pojechaliśmy jeden przystanek do Angel Guimera i stamtąd przeszliśmy do Torres de Quart - w niedziele wejście darmowe (w pozostałe dni €2). Po drodze mijaliśmy (i spotykaliśmy praktycznie cały czas na swojej drodze) murale i grafitti na wielu budynkach, ścianach czy nawet reklamujące biznes.

Image

Image

Image

Image

Image

Następnie poszliśmy do katedry - na forum wyczytałam, że można się pokręcić po mszy i nikt nas nie wyrzuci - tak też było, weszliśmy za darmo w czasie mszy, niestety sala, w której jest Graal była zamknięta i nie udało nam się go zobaczyć. Tego dnia odbywał się też jakiś folklorystyczny festiwal (dziewuszki tańczyły i śpiewały na placu przed katedrą) i było tam mnóstwo ludzi.

Image

Image

Image

Postanowiliśmy zjeść kanapki na trawie przed katedrą ;) a kolejny punkt programu to Torres de Serranos - w niedzele wejście darmowe (w dni powszednie €2), ale z jakiegoś powodu zamknęli wcześniej niż twierdziło google maps i nie udało nam się wejść na górę.

Image

Mój partner jest archeologiem więc stąd zawędrowaliśmy do Muzeum Prehistorii. Wejście jest darmowe - nie tylko w niedziele :) bardzo dużo eksponatów jednak wszystkie opisy są po hiszpańsku. Na pocieszenie przy wyjściach z każdej sali znaleźliśmy kartkę A4 z opisem danej sali w języku angielskim.

Image

Byliśmy trochę głodni i zawędrowaliśmy ponownie w okolice katedry, gdzie tym razem było już zdecydowanie luźniej.

Image

Tutaj też postanowiliśmy usiąść na szybką pizzę. Posileni przeszliśmy do metra i pojechaliśmy do domu.

Poniedziałek 28.01 - dzień 2

W Walencji w poniedziałki praktycznie wszystko jest zamknięte. Postanowiliśmy więc wybrać się nad jezioro Pobles del Sud. Wcześniej jednak poszliśmy do Media Markt (znajdującego się tuż niedaleko dworca kolejowego), bo okazał się, że oboje zapomnieliśmy adaptera (Malta ma wtyczki typu Angielskiego) i aparat mojego chłopaka ledwo zipał. Z Media przeszliśmy do Puerta dela Mar skąd mieliśmy złapać autobus 25. Co się okazało (a czego nie doczytałam) nie każde 25 jedzie do jeziora (tyle dobrego, że zapytałam kierowcy). Okazało się, że autobus 25 jadący do jeziora jeździ raz na 1.5h a my spóźniliśmy się ... 10 minut. Mieliśmy więc 1.5h które wykorzystaliśmy na pokręcenie się tu i tam w międzyczasie zastanawiać się czy chcemy tam jechać. Uznaliśmy, że jednak tak i w końcu złapaliśmy to przeklęte 25. Podróż do jeziora trwa ok godzinę. Co mnie najbardziej zaskoczyło to to, że bilet i tak kosztuje €1.50. Tutaj muszę się niestety przyznać do tego, że zrobiłam słaby research, a przewodnik (który znalazłam w mieszkaniu) polecił mi wysiąść w samym El Palmar. Tak na prawdę to trzeba było to zrobić kilka przystanków wcześniej. W El Palmar nie zobaczyliśmy jeziora, jedynie dopływy do jeziora. Przypuszczam, że to za sprawą zimy łódki nie pływały - ponad to wiało dość mocno.

Image

Image

Wróciliśmy kolejnym autobusem, który był dostępny, o 18:00. Dzień zaliczam niestety do nieudanych i straconych...

Wtorek, 29.01 - dzień 3

Postanowiliśmy podbić zamek a miejscowości Xativa. Poszując przed wyjazdem informacji dowiedziałam się, że możemy tam dotrzeć pociągiem. Strona Renfe pokazała mi, że jest pociąg o 7:00, a potem o 13:00 i 13:45 (i potem co jakieś 30 minut), a ten o 13:45 kosztuje €5. Postanowiliśmy pojechać tym o 13:45, a wcześniej zajrzeć do Mercat Central

Image

I Mercat de Colon

Image

Stamtąd przeszliśmy do dworca kolejowego

Image

No i co się okazało? Strona Renfe kłamie, albo raczej nie mowi całej prawdy - pociągi do Xativy odjeżdżają co 30 minut od rana do wieczora... Mogliśmy więc śmialo jechać rano, no ale w koncu trafiliśmy do pociągu o 13:38 - za bilety zapłaciliśmy mniej niż €5 (w jedną stronę, nie byliśmy pewni o której będziemy wracać). Strona Renfe wprowadziła w błąd również cenowo bo bilet na pociąg o 13:45 nie kosztuje €5, a €6. W każdym razie kupiliśmy bilety, wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy.

Image

NIecałą godzinę później znaleźliśmy się w miejscowości Xativa. Stamtąd czekała nas wspinaczka do zamku.

Image

Image

Image

Zamek zdobyty! - wejście do zamku we wtorki jest darmowe (€2.40 w pozostałe dni)

Image

Image

Image

Image

Spędziliśmy tam ok 2h, wróciliśmy do Walencji pociągiem o 19:00. Przed dworcem znajduje się stacja metra Xativa więc nie musieliśmy daleko iść :)

W ramach kolacji ... poszliśmy po kebaba, który mieliśmy tuż za rogiem.

Środa 30.01 - dzień wylotu

Wykwaterowaliśmy się o 11:00 i metrem pojechaliśmy na lotnisko. Nasz samolot planowo wyleciał o 13:00. Tak też zakończyliśmy naszą przygodę z Walencją.

Podsumowując

Walencja jest całkiem ładna, jednak nie jest to miasto, do którego chciałabym wrócić (jak Barcelona czy Rzym), ale na pewno warto odwiedzić.

Wypad nad jezioro był stratą czasu przez moje nieudane poszukiwania informacji odnośnie autobusu i tego, gdzie powinno się wysiąść. Ale byliśmy na wakacjach, czas nas nie gonił więc zasadniczo nie żałujemy, że pojechaliśmy. Niestety jeziora nie udało nam się zobaczyć, jedynie jadąc autobusem.

Rozkład jazdy pociągów najlepiej sprawdzać na stacji kolejowej i nie wierzyć wszystkiemu co podaje strona Renfe.

Pogoda całkiem nam się udała - pierwszego dnia było słonecznie i 18 stopni, drugiego dnia już chłodniej ale ok 15 stopni, nad jeziorem dość mocno wiało, z kolei trzeciego dnia było nieco pochmurnie (słońce od czasu do czasu się pokazywało) i też było 15 stopni.

Dodaj Komentarz