+1
Grzegorz Firlit 27 kwietnia 2015 09:58
Nosiło mnie strasznie. Na przełomie zimy i wiosny uczucie to stało się nie do zniesienia. Ratunek był tylko jeden – trzeba się gdzieś wyrwać, chociaż na chwilę. Kupiłem bilety: WRO-WMI, WMI-RYG, RYG – WRO, wszystko na jeden dzień. Dałem znać Tomkowi, koledze ze studiów i byłemu współlokatorowi, z którym 17 lat temu, w czasach studenckich podróżowaliśmy po Norwegii autostopem niemal przez miesiąc. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Odliczaliśmy dni do naszego sentymentalnego come back. Spotkaliśmy się na lotnisku we Wrocławiu, ledwo się spostrzegliśmy i już byliśmy w Modlinie. Wylądowaliśmy dobrą chwilę przed czasem i nie było paniki, że nie zdążymy na następny odcinek. Na security zakręcony ogonek i dość skrupulatna kontrola, ale mamy zapas czasu. Lecimy, Zatoka Pucka wygląda fantastycznie, po chwili widać wybrzeże Szwecji. Przychodzą pierwsze wspomnienia i refleksje. Wspominamy 1,5 dniową podróż samochodem i promem do Ystad i dalej do Oslo i ten strach, że i tak nas mogą z promu zawrócić, bo podobno mogli wymagać okazania środków na cały pobyt. Nic takiego się nie wydarzyło, a dzisiaj lecimy z dowodem osobistym w kieszeni. Spoglądamy w dół i nie chce się nam wierzyć, że w Rygge ma być 8 stopni i deszcz. Pojawiła się biała pierzynka, która w miarę obniżania lotu zmieniła kolor na ołowianoszary. Ziemia wyłoniła się nagle, szara bura i mokra. We Wrocławiu wiosna wygrywa o jakieś 3 tygodnie. Prognoza niestety się sprawdziła – leje. Stoimy pod daszkiem terminalu i staramy zorientować się w sytuacji. Mamy plan na Fredrikstad (dzięki forum f4f), podjeżdża autobus i bez namysłu wsiadamy. Podczas krótkiej przejażdżki obserwujemy wycieraczki intensywnie pracujące na przedniej szybie.
Fredrikstad jest niewielkim miasteczkiem położonym na kilku cyplach i wysepkach u ujścia rzeki Glomma. Niewątpliwie największą atrakcją jest ufortyfikowana część miasta, po wschodniej stronie cieśniny Østerelva i właśnie tam kierujemy nasze kroki. Ale zanim dotrzemy na miejsce, przyglądamy się Fredrikstad. Miasteczko jest bardzo sympatyczne, w centrum znajduje się kilka deptaków ze sklepikami, kafejkami i barami. Tradycyjna, drewniana architektura norweska wymieszana jest z nowoczesnymi biurami, galeriami handlowymi i kilkupiętrowymi blokami mieszkalnymi z pięknymi tarasami i wielkimi oknami skierowanymi na cieśninę.

Widok z kładki nad Vesterelva na zabudowania Fredrikstad


Park Lykkeberg


Park Lykkeberg


Perełki Fredrikstad

Na szczęście deszcz ustaje. Docieramy do Tollbodbrygga, miejsca w którym znajduje się przeprawa promowa. Po chwili płyniemy tramwajem wodnym (darmowym), który z impetem skacze po falach.


Prom (tramwaj wodny)

Twierdza została wybudowana w XVII wieku i znaczenie militarne miała do końca XIX wieku, czyli w trakcie wojen norwesko-szwedzkich. Twierdza otoczona jest od zachodu cieśniną, a od wschodu fosą w kształcie gwiazdy. Kilka przecinających się uliczek otaczają dodatkowo mury i wały obronne. Oprócz urokliwych, kolorowych domków, wewnątrz twierdzy znajduje się kościół i zabudowania garnizonu. Godzina czasu okazuje się wystarczającym czasem na zwiedzenie tej części Fredrikstad.


zabudowania twierdzy Fredrikstad


wewnętrzna uliczka w twierzdy


kolorowy domek we Fredrikstad


jeden z wielu czerwonych domków

Dalej postanawiamy dotrzeć na jeden ze skalistych cypli wyspy Kråkerøy. Spacer zajmuje nam ponad godzinę. Mijamy granitowe, obłe skałki i tradycyjne zabudowania norweskie. Im bliżej wybrzeża, tym domki stają się bardziej malownicze. Przy końcu cypla kończy się droga asfaltowa, idziemy lasem sosnowym. Od czasu do czasu, pomiędzy drzewami wyłaniają się czerwone albo białe hytter – domki wakacyjne.

zatoczka na wyspie Kråkerøy


łodzie


malowniczo położony domek na końcu cypla

W końcu coraz niższe sosny zanikają zupełnie i stajemy na gołych, gładkich skałach. Cypel przechodzi w coraz mniejsze wysepki i głazy wystające prosto z morza. Na największą wysepkę - Enhusholmen prowadzi drewniany mostek.

mostek na wysepkę Enhusholmen


prawie jak fiord


humory dopisują, pogoda mniej

Skaczemy po skałach i robimy zdjęcia, a w tym czasie wiatr próbuje zdmuchnąć nas prosto do morza. Drogę powrotną obieramy wzdłuż zatoki Enhuskilen, po wschodniej części cypla.

skalista wysepka Enhusholmen


skalista wysepka Enhusholmen


skalista wysepka Enhusholmen


skalista wysepka Enhusholmen


spękane granity wysepki Enhusholmen


skalista wysepka Enhusholmen


Pan Maluśkiewicz na wielorybie (tak mi się skojarzyło, bo całkiem niedawno córce czytałem ;)


skalista wysepka Enhusholmen

Znakowana ścieżka prowadzi nas pomiędzy skałkami przez pachnący wilgocią las sosnowy. Co jakiś czas doprowadza nas na skraj lasu, skąd rozpościera się widok na zatokę, aby w końcu sprowadzić nas na długi, drewniany pomost, przytwierdzony do skał, wiszący nad wodą. Na końcu zatoki znajduje się camping i ku naszemu zaskoczeniu, pomimo pogody jest w połowie zajęty przez campery i przyczepy.

skalista, wschodnia część cypla


widok na zatokę Enhuskilen


pomost wzdłuż zatoki Enhuskilen


w głębi camping

Wracamy do miasta i zasiadamy w przytulnej kafejce, przy pysznym espresso. Wymieniamy się spostrzeżeniami i wspomnieniami z naszego pierwszego wyjazdu do Norwegii. Kraj ten nas nie mógł dzisiaj zaskoczyć, no może poza ilością Tesli i innych samochodów elektrycznych w takim niewielkim mieście. Refleksja była jedna – Polska się niesamowicie zmieniła przez te 17 lat. Z taką myślą kierujemy się tym razem na dworzec kolejowy i wsiadamy do bliskiego kuzyna pendolino, tylko czerwonego.

dworzec kolejowy w Fredrikstad

Na dworcu w Rygge już czeka shuttle bus, a kierowca stoi na peronie i uśmiechnięty zaprasza nas do środka. Samolot jest pełny, ale mamy wrażenie, że tylko my dwaj jesteśmy turystami…


płyta lotniska Rygge Moss

Garść informacji praktycznych:
WRO 6:55 – WMI 7:50 (19 zł)
WMI 8:40 – RYG 10:25 (39 zł)
RYG 21:20 – WRO 23:10 (72 zł)
Autobus Airport-Fredrikstad (115 NOK, bilet kupiony u kierowcy)
Pociąg Fredrikstad – Rygge (70 NOK, kupiony w automacie, płatność gotówka lub karta)
Promy we Fredrikstad są darmowe, jest kilka linii, w soboty kursują co 15 lub 30 min
Ceny we Fredrikstad: Zestaw z Big Mackiem – 80 NOK, zestawy kebabów itp. 70-100 NOK, kawa z automatu 20 NOK, pyszne double espresso w klimatycznej knajpce 39 NOK

Warto? Ocenicie sami… Jedno jest pewne - na moją dolegliwość to nie pomogło, nosi mnie jeszcze bardziej… ;)

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

wyssotzky 27 kwietnia 2015 12:38 Odpowiedz
Też zrobiłyśmy sobie jednodniowy wypad do NO, ale do Oslo, i też byłoby super, gdyby nie do kości przeszywający wiatr i nieprzyjemny deszcz. Więc na przyszłość będą to sezony letnie :)
joael 29 kwietnia 2015 19:43 Odpowiedz
Fajna relacja. Ja robię tę trasę z Gdańska, z opcją na Fredrikstad już za 2tyg. Pozdrawiam
grzegorz-firlit 29 kwietnia 2015 19:50 Odpowiedz
joaelFajna relacja. Ja robię tę trasę z Gdańska, z opcją na Fredrikstad już za 2tyg. Pozdrawiam
Dzięki, powodzenia i lepszej pogody.